Nasze rozmowy

ponad rok temu  14.12.2020, ~ Administrator - ,   Czas czytania 7 minut

Przetrwaliśmy bez drastycznych cięć

Monika Majchrowicz, Steinhof

Między innymi o wpływie obostrzeń związanych z Covid-19 na branżę haków holowniczych rozmawiamy z Moniką Majchrowicz ze Steinhof.

- Jaki wpływ na Steinhof miała pandemia SARS-CoV-2? Jak firma poradziła sobie z tym problemem wiosną i jak robi to dziś, gdy w Polsce mamy tzw. drugą falę zachorowań?
Mamy to szczęście, że pandemia nie dotknęła drastycznie naszej branży. Nie objęły nas bezpośrednio obostrzenia związane z sytuacją epidemiczną – nie musieliśmy zamykać firmy, mogliśmy cały czas produkować i sprzedawać. Na wiosnę, podczas pierwszej fali zachorowań, zanotowaliśmy znaczący spadek obrotu, jednak myślę, że było to spowodowane przede wszystkim lockdownem – montaż haka nie był wtedy pierwszą potrzebą. W miarę jak cała gospodarka powoli się otwierała po kwietniu 2020 r., nasza sprzedaż również powoli zaczęła wracać na właściwe tory.
Jesteśmy dużą firmą, dlatego te dwa miesiące przestoju przetrwaliśmy bez drastycznych cięć. Druga fala pandemii, przynajmniej na razie, wydaje się również nie być dla nas bardzo groźna pod względem biznesowym. Pamiętajmy jednak, że sytuacja jest dynamiczna i przede wszystkim bezprecedensowa. Nie wiemy do końca, jak to będzie wyglądać, a przede wszystkim, jaki będzie mieć wpływ na sytuację gospodarczą. Jesteśmy dobrej myśli, ale bacznie obserwujemy otoczenie, żeby szybko reagować na ewentualne zmiany.

- Czy pandemia jakkolwiek zmieniła branżę haków holowniczych?
Na odpowiedź na to pytanie chyba jest trochę za wcześnie. Nie da się ukryć, że statystyki zakażeń nie dostarczają pozytywnych informacji. Mimo to wydaje się, że pandemia – pod względem dynamiki rynku – nie wpłynie znacząco na branżę haków holowniczych. Oceniam, że dużo więcej będziemy mogli na ten temat powiedzieć po zimie, która jest zdecydowanie spokojniejszym czasem, jeśli chodzi o sprzedaż. Co ciekawe, zauważyliśmy znaczny wzrost zainteresowania bagażnikami rowerowymi. W tym roku, w okresie wakacyjnym, nastąpił swoisty boom na bagażniki rowerowe, a jak wiemy, najlepszym rozwiązaniem jest bagażnik montowany na hak holowniczy, dlatego naturalny był również wzrost zapotrzebowania na haki. Ludzie zaczęli szukać alternatywnych form spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu, z dala od tłumów – jazda rowerem w lesie wydaje się być idealnym rozwiązaniem. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma.

- Czy koronawirus wpłynął pozytywnie na jakieś obszary Państwa działalności? Zmotywował np. do szybszej digitalizacji pewnych procesów, otworzył na możliwość pracy zdalnej, ograniczył zbędne koszty, zmusił do poszukiwania nowych (cyfrowych) dróg dotarcia do klienta?
Pewnie tak, choć nie chcę rozpatrywać pandemii jak czegoś pozytywnego. Musieliśmy niektóre działania przenieść do przestrzeni wirtualnej – jedne z korzyścią, inne nie. Tylko mała grupa pracowników miała możliwość pracy zdalnej, co też ma swoje plusy i minusy. Pandemia pokazała nam jednak, że da się to zrobić. Dosłownie parę miesięcy przed wdrożyliśmy nowy system ERP, obejmujący całą firmę, łącznie z produkcją. Pandemia była dobrym poligonem doświadczalnym. I tu rzeczywiście koronawirus zmotywował wszystkich do głębszego wykorzystania możliwości nowego programu.

- Pandemia zbiegła się w czasie z jubileuszem 60-lecia funkcjonowania Steinhof na rynku. Jakie aktywności realizowali Państwo w związku z tą wyjątkową rocznicą?
Tak, niestety ten rok miał być dla nas wyjątkowy – i był wyjątkowy, tylko z innego powodu. Mieliśmy wiele działań zaplanowanych w związku z jubileuszem 60-lecia firmy, jednak część z nich musieliśmy odwołać. Mnie osobiście najbardziej żal festynu dla pracowników i ich rodzin, który miał się odbyć w okolicach czerwca – miały być grill, dmuchańce dla dzieci i całodzienne świętowanie jubileuszu z tymi, którzy tworzą tę firmę od 60 lat. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, jak życie pozwoli, to w przyszłym roku będziemy świętować 61--lecie. Mówią, że każdy pretekst jest dobry do świętowania! W tym roku działaliśmy tak, jak pozwalała sytuacja. Przygotowaliśmy limitowaną edycję gadżetów reklamowych z jubileuszowym logo. Trafiły one do naszych partnerów biznesowych, były również wykorzystywane w konkursach na Facebooku. Wierzymy, że taki limitowany prezent pozwoli nam zapamiętać ten wyjątkowy czas, wspólnie z naszymi klientami. Wiadomo przecież, że wszystkie nasze działania są właśnie dla nich, niezmiennie od 60 lat.

No właśnie, jak firma zmieniła się na przestrzeni tych 60 lat? Czy tata jest zadowolony z tego, w jakim kierunku podąża biznes, który oddał w ręce sukcesorów? Jaką dziś pełni rolę?
Mam nadzieję, że jest zadowolony. A tak na poważnie, to jesteśmy w bardzo dobrym momencie rozwoju firmy. Z roku na rok odnotowujemy wzrost sprzedaży, inwestujemy w nowoczesny park maszynowy i rozwijamy się. Tata w żadnym wypadku się nie wycofuje – i dobrze, nie chcemy tego. Myślę, że doskonale się dogadujemy i nasza rodzinna współpraca przebiega bardzo dobrze. Warto wspomnieć, że w firmie nadal pracuje również moja mama, która jest niezastąpiona, jeśli chodzi o wszelkie kwestie związane z ochroną środowiska. Tata z kolei nadal jest motorem napędowym grupy Steinhof. To on często jest inicjatorem nowych przedsięwzięć. Wspólnie z bratem nie chcemy się pozbywać rodziców z firmy, bo są po prostu bardzo ważnym jej elementem.
Jak zmieniła się firma? Na pewno urosła – to przede wszystkim. Ostatnio wiele rozmawiałam z tatą o początkach. Dziadziu najpierw zbudował garaż przy domu, gdzie mieszkała cała rodzina, i tam się zaczęło. Następnie dobudowywał przestrzeni, aż zabrakło podwórka i trzeba było szukać miejsca na nowy warsztat. I tak, dosłownie ulicę dalej, dziadziu już z tatą zaczęli budować nowy zakład. Było to ok. 1981 roku. 15 lat później znowu musieliśmy przenosić produkcję w inne miejsce. Jak tato kupował nieruchomość, gdzie dzisiaj znajduje się fabryka haków holowniczych, to wydawało się, że nigdy tego nie wykorzystamy w całości i trzeba będzie komuś podnająć wolną przestrzeń. Skończyło się tym, że w ostatnich kilku latach dokupiliśmy parę sąsiednich działek, a teraz musimy rozglądać się za nową lokalizacją. Na ulicy Przemysłowej w Tarnowie za 2 lata już się nie zmieścimy.

- Co wchodzi w skład DNA Steinhof? Wiadomo, że firma rośnie, ale czy są jakieś elementy niezmienne od 1960 roku?
Jakość. Nie mówię, że nasza jakość nie zmieniła się przez 60 lat. Zawsze bardzo dużą wagę przykładaliśmy do jakości naszych wyrobów i nadal ciągle staramy się ją polepszać. No i ludzie – to może nawet ważniejszy „gen” firmy Steinhof niż jakość. To ludzie tworzą naszą firmę. Często są to pracownicy, którzy pracują z nami od 10, 20 czy nawet 30 lat. Jesteśmy z tego dumni i mamy nadzieję, że jeszcze niejeden jubileusz będziemy świętować w podobnym gronie.

- Jakie najważniejsze inwestycje poczyniono w 2020 roku?
Było ich sporo. Trudno wybrać jedną szczególnie ważną. W 2020 roku skończyliśmy wiele inwestycji zarówno w obszarze haków holowniczych, jak i w klocków hamulcowych. Produkcja rośnie, więc wymusza poszerzanie możliwości wytwórczych praktycznie nieustannie. I tak na przykład w tym roku sfinalizowaliśmy zakup szlifierki do końcowej obróbki klocków hamulcowych. Duża inwestycja, ale dzięki niej zostanie znacząco skrócony czas końcowej obróbki klocka. Sfinalizowaliśmy zakup bardzo nowoczesnego urządzenia do badań wytrzymałościowych haków, tym samym mocno powiększając możliwości laboratoryjne naszego ośrodka badawczo-rozwojowego. Wdrożyliśmy nową przecinarkę do profilów i prętów, zwiększając ponad dwukrotnie wydajność cięcia na dotychczasowych urządzeniach. Powiększyliśmy także powierzchnię magazynową o 500 ponadgabarytowych miejsc paletowych. Większość tych działań wymagała adaptacji bądź budowy nowych pomieszczeń.
Myślę, że istotną inwestycją było także zainstalowanie paneli fotowoltaicznych na dwóch największych halach. To była dla nas nowość. Nie staliśmy się przez to samowystarczalni energetycznie, ale mam nadzieję, że choćby w niewielkim stopniu odciążyliśmy środowisko.

- Co nowego znalazło się w Waszej ofercie w 2020 roku, jeśli chodzi o gamy produktowe haków i klocków?
Najważniejszą nowością była kula W-11. Jest to wersja pozioma naszej kuli wypinanej. Uzupełniliśmy w ten sposób ofertę naszych kul automatycznie wypinanych. Do tego można dołączyć uchylny uchwyt gniazda elektrycznego. Ciekawe rozwiązanie, które podnosi estetykę zamontowanego haka holowniczego. Oczywiście wprowadziliśmy też szereg nowych referencji pozostałych haków holowniczych i klocków hamulcowych.

- Jak na poziomie biznesowym ocenia Pani, bądź co bądź trudny dla wszystkich, rok 2020?
Mimo tego, że rok się jeszcze nie skończył, wszystko wskazuje na to, że będzie dobrze. Było trochę niepewności, trochę nerwowości związanej z pandemią. Ale generalnie wyszliśmy z całej sytuacji obronną ręką. Plan na 2020 rok prawdopodobnie zostanie osiągnięty, dlatego moja ocena jest raczej pozytywna. Zapewne byłoby o wiele lepiej, gdyby nie Covid-19. Kilku przedsięwzięć nie udało się zrealizować, np. nie odbyły się targi we Frankfurcie, gdzie regularnie bywaliśmy i które były dla nas zawsze dużym wydarzeniem. Rok się jeszcze nie skończył, pandemia niestety też nie, więc walczymy dalej.

- Jakie są plany spółki na 2021 rok?
Pracować jeszcze ciężej. Mam nadzieję, że za jakiś czas już bez pandemii w tle. Na pewno nadal będziemy rozwijać nasz park maszynowy oraz poszerzać ofertę haków holowniczych i klocków hamulcowych. Będziemy chcieli położyć większy nacisk na klocki hamulcowe – w szczególności zależy nam na znacznym powiększeniu oferty klocków osobowych. Jest to bardzo wymagający rynek, konkurencja jest duża, ale wierzymy, że znajdziemy na nim swoje miejsce.

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony