Wydarzenia

ponad rok temu  10.12.2018, ~ Administrator - ,   Czas czytania 2 minuty

Przed sądem za wymianę żarówki

Mechanik pracujący w warsztacie w Sędławkach k. Bartoszyc od prawie roku walczy w sądzie z urzędem skarbowym. A wszystko dlatego, że chciał pomóc dwóm, wydawało się zdesperowanym, klientkom. Przy czym słowo „pomóc” jest kluczowe, bo nie chodziło tu o zarobek. 

Mechanik oddał bowiem klientkom prywatną żarówkę samochodową, zamontował ją, a na pytanie klientek o należność rzucił: „Da pani jakieś 10 złotych”. Klientkami okazały się kontrolerki z urzędu skarbowego.
Sytuację, która miała miejsce 24 listopada ubiegłego roku, opisuje „Goniec Bartoszycki”. Według tej gazety właściciel serwisu „zamknął” dzień pracy, drukując raport dobowy w kasie fiskalnej około czternastej, i wyjechał z warsztatu, w którym zostali pracownicy. Minął się jeszcze z dwiema klientkami proszącymi o wymianę żarówki. Polecił to zrobić jednemu z mechaników.
– W jednym z przednich reflektorów odłączona była wtyczka, więc ją podłączyłem. One wtedy stwierdziły, że chodzi o tylne światła. Zdemontowałem lampę, a tam w ogóle nie było żarówki. Spytałem je, czy mają żarówkę. Odpowiedziały, że nie. Powiedziałem, że w takim razie będzie kłopot, bo nie mamy takich żarówek. Warsztat nie prowadzi sklepu z częściami. One jednak nalegały, prosiły, mówiły, że jadą w trasę. Przeszukałem więc moje prywatne części. Jedna z żarówek pasowała, więc ją zamontowałem – relacjonuje w rozmowie z „Gońcem Bartoszyckim” pracownik warsztatu.
Chwilę później okazało się, że klientki bynajmniej nie wybierają się w trasę, a są pracownikami... urzędu skarbowego. Zaproponowały właścicielowi warsztatu 500--złotowy mandat za niewydanie paragonu fiskalnego. Właściciel, zgodnie z prawdą, zauważył, że przecież żadnych pieniędzy nie przyjmował, więc nie mógł wystawić paragonu. Kontrolerki postanowiły ukarać mechanika, ale ten – za namową swojego szefa – odmówił przyjęcia mandatu.
Sprawa trafiła do sądu, który nawet bez przeprowadzania rozprawy uznał mechanika winnym, ale zrezygnował z wymierzania kary. I teraz zaczyna się chyba najbardziej niespodziewany moment tej sprawy, bo naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach złożył odwołanie. Urzędnicy przyznali, że była to prowokacja, a żarówkę z lampy wyjęto celowo. Ale sąd wyroku nie zmienił. Skarbówka w Bartoszycach broni jednak nie składa. Składa natomiast kolejną apelację.
Powód? Naczelnik wspomina w apelacji o „rażącej niewspółmierności kary wymierzonej oskarżonemu w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości oraz winy”. Sprawa jest w toku.

Na podstawie: bartoszyce.wm.pl

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony